Kognitywistyka

Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II

Odkrycie fal grawitacyjnych i efekt św. Mateusza

Zenon E. Roskal 

ligo-16
Credits: R. Hurt/Caltech-JPL

Albowiem wszelkiemu mającemu będzie dano, i obfitować będzie, a temu, który nie ma, i to, co się zda mieć, będzie wzięto od niego

Mt 25, 29

Odkrycie fal grawitacyjnych i efekt św. Mateusza

Opisany przez Roberta Mertona (1910-2003) już prawie pół wieku temu (1968) tzw. efekt św. Mateusza ma dzisiaj wiele zastosowań. Pierwotnie sprowadzał się do konstatacji, zgodnie z którą bardziej znani uczeni za te same osiągnięcia naukowe dostają więcej punktów niż mniej znani naukowcy. Dzisiaj efekt św. Mateusza dostrzega się w różnych obszarach kultury nie tylko w nauce. Największe znaczenie efekt św. Mateusza ma dla historii nauki, gdyż zniekształcając  przeszłość powoduje, że o wiele trudniejsza jest ocena roli poszczególnych uczonych w rozwoju nauki. Przykładów działania efektu św. Mateusza w historii nauk przyrodniczych i ścisłych jest bardzo dużo. Niektóre są ważne z punktu widzenia roli polskich uczonych w nauce światowej, gdyż skutkiem działania efektu św. Mateusza pomniejszany jest wkład Polaków do nauki światowej. Historykom medycyny znany jest przypadek komórek gwiaździstych wątroby jako komórek Kupffera, które jednak poprawnie zinterpretował jako makrofagi dopiero Tadeusz Browicz (1847-1928). Dzisiaj – po licznych publikacjach polskich historyków nauki – komórki te noszą nazwę komórek Kupffera-Browicza.

Z działaniem efektu św. Mateusza zetknęliśmy się także przy okazji informowania o odkryciu fal grawitacyjnych. Zgodnym chórem oznajmiono, że dokonano detekcji zjawiska, które przewidział Albert Einstein. Oczywiście taki punkt widzenia jest uzasadniony, gdyż fale grawitacyjne to jeden z efektów, które przewiduje ogólna teoria względności. Niekwestionowalnym twórcą tej teorii jest Albert Einstein, który także opublikował artykuły na temat fal grawitacyjnych. Po dwudziestu latach od tych publikacji, już podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, zwątpił jednak w realność fal grawitacyjnych. W artykule  z 1936 roku napisanym razem z Nathanem Rosenem podał dowód, że fale takie nie mogą istnieć. Fakt ten jest dobrze znany historykom nauki od ponad dziesięciu lat. Tego odkrycia dokonał amerykański historyk nauki Daniel Kennefick. Z jego publikacji na ten temat wynika, że przed drugą wielką pomyłką Einsteina (pierwszą jest wprowadzenie tzw. stałej kosmologicznej do równań ogólnej teorii względności) uchronili go John T. Tate (1889–1950), ówczesny redaktor ,,Physical Review’’ – czasopisma, do którego Einstein wysłał artykuł oraz Howard P. Robertson (1903-1961), recenzent artykułu.  Warto w tym miejscu zauważyć, że recenzje artykułów naukowych, które teraz są niekwestionowanym standardem w owych czasach były nowością. Einstein był oburzony, że jego artykuł został poddany procedurze recenzyjnej i nie tylko wycofał artykuł, ale także nigdy później nie skierował żadnego swojego tekstu do tego czasopisma. Po roku opublikował artykuł na temat fal grawitacyjnych w o wiele mniej znanym czasopiśmie ,,Journal of the Franklin Institute’’. Istotne jest jednak to, że w artykule tym nie poddaje już w wątpliwość istnienie fal grawitacyjnych, ale dowodzi ich istnienia. Z pewnością na zmianę stanowiska Einsteina wpłynęła recenzja Robertsona. Jednakże roli Howarda Robertsona w interpretacji fal grawitacyjnych jako realnego zjawiska fizycznego ciągle się nie zauważa i to jest dowód na działanie efektu św. Mateusza!

Zenon E. Roskal 

Print Friendly, PDF & Email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ